Zawsze powtarzam, że dla stworzenia klimatu wcale nie potrzeba wspaniałych miejsc i scenerii. I ten wpis będzie ważnym dowodem w tej sprawie. Wraz z Kasią i Anią na miejsce sesji wybraliśmy gąszcz Sidzińskiego lasu.


Ta sesja tkwiła mi w głowie od dłuższego czasu. Biała koronkowa sukienka, dużo zieleni, może jakieś paprocie i mchy. Cieszę się, że cała nasza trójka doskonale wiedziała w jakim kierunku mają być stworzone te zdjęcia i pomimo lekkiego niedoboru czasu (bo słońce chyliło się szybko ku zachodowi) sesja udała się.


Nieodzowny jak zwykle okazał się profesjonalny makijaż. Nie umiem w stu procentach wytłumaczyć tego zjawiska, że na żywo zdaje się, że modelka jest naprawdę mocno zmalowana, a na zdjęciach makijaż nie jest wcale odczuwalny. Na pewno nie przeważa tego zdjęcia. Trudno wyobrazić sobie jak wyglądałoby zdjęcie bez tej ciężkiej pracy włożonej w makeup - może kiedyś pokuszę się o sprawdzenie tego. Tymczasem - nacieszcie oczy tą nieskazitelną buzią Anny! :)

Stres na sesji. Każdy reaguje inaczej. Ania oczywiście nie jest modelką (chociaż jak widzicie mogła by być bo ma ku temu znakomite predyspozycje) więc naturalne, że to na mnie spoczywała odpowiedzialność, by czuła się przed obiektywem dobrze. I w miarę kolejnych zdjęć widać, jak uśmiech staje się coraz prawdziwszy, a pozy coraz odważniejsze. Wzorowo!


Miało być o klimacie sesji! Naszym miejscem na zdjęcia był upatrzony wcześniej gęsty las w Sidzinie, nieopodal zielonego szlaku prowadzącego na Halę Krupową. Miejsce, jakich tu dostatek, więc mogło by się zdawać że nudne. Jak mawia pan Kotarski: nic bardziej mylnego! :)


